19. Papier wszystko przyjmie, czyli bajki „biegłego” Jacka Złotorzyńskiego

Po kilkuletnim, niestrudzonym brnięciu przez absurdy polskiego wymiaru sprawiedliwości niewiele rzeczy mnie już zaskakuje lub bawi. Tym razem ulotną chwilę radości zapewnił mi nie kto inny, tylko sam „ekspert” Jacek Złotorzyński! W mojej ocenie niedościgniony „biegły” sądowy, członek i ekspert Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego (PTK) ds. wypadków komunikacyjnych, który prawom fizyki się nie kłaniał. Postać, mająca szansę, dzięki mojej drobnej pomocy, przejść do legendy opowiadanej przez kolegów (prze)biegłych niegrzecznym wnuczkom.

Co mnie tak rozbawiło? Otóż dopatrzyłem się w bazie orzeczeń Naczelnego Sądu Administracyjnego (http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/725DFCB359), że mój ulubieniec odwołując się od decyzji Ministra Sprawiedliwości, jako organu administracyjnego II instancji, o skreśleniu z listy biegłych sądowych Sądu Okręgowego (SO) w Warszawie, zawarł w uzasadnieniu swojej skargi m.in. takie oto sformułowania:

W uzasadnieniu wskazał, że nie ulega wątpliwości, iż posiada odpowiednią wiedzę, doświadczenie i umiejętności, by pełnić funkcję biegłego sądowego. Skarżący podniósł również, że pozbawienie go certyfikatu nastąpiło “nieformalnie”, z naruszeniem prawa i wskutek “szantażu” ze strony przedstawicieli Centrum Certyfikacji Rzeczoznawców Samochodowych. Zdarzenie to stanowiło zaś podstawę do przyjęcia, iż istnieje wątpliwość co do prawidłowej realizacji przez niego obowiązków biegłego. Końcowo wskazał, że czynności, które spowodowały wykreślenie go przez Ministra Infrastruktury z listy rzeczoznawców samochodowych na wniosek Centrum Certyfikacji Rzeczoznawców Samochodowych były wyrazem niekompetencji tych podmiotów. Jego zdaniem zalecenie wycofania obliczeń z opinii złożonej w sądzie było niedopuszczalne, gdyż jedynie sąd jest uprawniony do oceny ich wartości. Funkcję biegłego sprawuje od 1998 r. i do chwili obecnej sporządził ponad 1000 opinii dla potrzeb organów prowadzących postępowania przygotowawcze i sądów.

Czytając te brednie łzy same napłynęły mi do oczu. Tak się śmiałem! Ponieważ sąd administracyjny co do zasady nie rozstrzyga odnośnie faktów/dowodów, a jedynie na zgodność z procedurami, to stwierdziłem, że jako bezpośredni uczestnik opisanych w orzeczeniu okoliczności (tak, to ja ukrywam się pod inicjałami „M.K.”, ja czyli Marcin Krugły!) krótko opiszę absurdalny stan faktyczny. Na początek warto zaznaczyć, że Centrum Certyfikacji Rzeczoznawców Samochodowych (CCRS) w Warszawie, działające przy Stowarzyszeniu Rzeczoznawców Techniki Samochodowej i Ruchu Drogowego (SRTSiRD) „EKSPERTMOT” jest jednostką akredytowaną na zgodność z normą ISO PN-EN ISO/IEC 17024 i certyfikuje rzeczoznawców samochodowych wg. tej normy (https://www.rzeczoznawcy.com.pl/certyfikacja/informacje-ccrs). „Biegły” Złotorzyński posiadał certyfikat CCRS nr 311/03/06/09/12/15, odnawiany co trzy lata poprzez egzamin, przez około 15 lat. Sielanka trwała do lata 2017 r., gdy poskarżyłem się do jego kolegów z CCRS na to, co ten „miszcz” wyprawia. Warto zaznaczyć, że w CCRS i/lub SRTSiRD „biegły” Złotorzyński musiał mieć naprawdę dobrych kolegów, bo początkowo skargi w ogóle nie chcieli przyjąć, choć wymaga tego norma ISO. Gdy już to zrobili, skutecznie zmotywowani poprzez Polskie Centrum Akredytacji (PCA), to próbowali jakoś wybrnąć z minimalnymi stratami dla certyfikowanego rzeczoznawcy. Ostatecznie zdecydowali się na „salomonowe” rozwiązanie i komisyjnie stwierdzili, że co prawda obliczenia w opiniach „biegłego” Złotorzyńskiego są błędne, ale za to wnioski zawsze dobre, choć „biegły” napisał, że zostały wysnute na podstawie tych obliczeń (sic!). Trzech doktorów inżynierów się pod tym podpisało. Serio!

biegły Jacek Złotorzyński, Polskie Towarzystwo Kryminalistyczne
Tak było z zawieszeniem, a następnie cofnięciem, certyfikatu rzeczoznawcy samochodowego “biegłemu” Złotorzyńskiemu. Koledzy z CCRS wytłumaczyli “biegłemu” co jest nie tak w tych “obliczeniach”, a on dalej składał kolejne, fałszywe przed Sądem. Teraz już w 100% umyślnie. Ciekawe, czy “biegły” załączył powyższe pismo w skardze do WSA?

Następnie koledzy rzucili „biegłemu” Złotorzyńskiemu koło ratunkowe, które widzę tak: „Jacek, weź nam tu podpisz, że wycofujesz się z tych idiotycznych obliczeń, a my będziemy stać za tobą murem w kwestii wniosków.” Moim zdaniem niewielka cena za święty spokój, ale dumny „biegły” Złotorzyński poszedł w zaparte i odmówił współpracy ze sprytnymi kolegami z CCRS. Problem w tym, że kwestionowane przeze mnie „obliczenia” dotyczyły, oprócz wielu innych idiotyzmów, nierespektowania przez „biegłego” wzoru na energię kinetyczną z programu 7 klasy szkoły podstawowej (szczegóły tutaj), W tej sytuacji, dla dobra organizacji, nie pozostało nic innego, jak wyrzucić niepokornego kolegę „eksperta” za merytoryczną burtę, co zapoczątkowało upadek jego kariery biegłego sądowego. Gdyby nie utracił uprawnień rzeczoznawczych, to byłby nie do ruszenia w sądach. Tymczasem bardzo mnie ciekawi, co znajduje się w ponad 1000 innych opinii, które wydał…

biegły Jacek Złotorzyński, Polskie Towarzystwo Kryminalistyczne
Tak było z nieszczęsną energią kinetyczną. W CCRS rozumieli dość szybko, w przeciwieństwie do kolegów profesorów i doktorów „biegłego” Złotorzyńskiego z PTK, choć wysłałem im podręcznik fizyki dla 7 klasy podstawówki. 🙂

Koledzy z CCRS naprawdę się starali. Przed każdym sądem i trybunałem zaświadczę, że robili co mogli! Na przykład wspaniałomyślnie przemilczeli fakt sfałszowania przez „biegłego” Złotorzyńskiego miejsca wypadku (szczegóły tutaj), choć kilkukrotnie wskazywałem na ten „drobny” szczegół w pismach do CCRS. Gdyby się do niego odnieśli, to kwestia rzekomo poprawnych wniosków nieco by się skomplikowała… Zdecydowanie nie zasłużyli na tak uwłaczające określenia jak: naruszenie prawa, szantaż i niekompetencja!

Panowie z CCRS, jestem z Wami w tych trudnych chwilach. Wspólnie obronimy zasadę zachowania energii kinetycznej przed polskimi (prze)biegłymi sądowymi, a nawet przed polskimi sądami! 😉

Odnośnie samego wyroku WSA, to oceniam go jako rzetelny i sensownie uzasadniony, jakkolwiek nieco irytujący, bo sporo osób będzie musiało włożyć dodatkową pracę i energię, aby „biegły” raz na zawsze wypadł z programu 70+. Obserwując proces pozbawiania „biegłego” funkcji byłem zadziwiony jak niemerytorycznie, w świetle zgłoszonych przeze mnie zarzutów, Prezes SO w Warszawie, a następnie Minister Sprawiedliwości, uzasadniali decyzje o skreśleniu z listy. Nikt nie posunął się do zbadania meritum i nazwania rzeczy po imieniu, na przykład: „biegły” Złotorzyński umyślnie odmówił respektowania w złożonych opiniach elementarnych praw fizyki, co jest nie tylko nieetyczne, ale również karalne, bo świadczy o świadomym składaniu fałszywej opinii przed Sądem”. Dodam, że gdy pan „biegły” pisał w/w brednie, prokuratura wszczęła już śledztwo w sprawie z art. 233 par. 4 k.k. Tyle w temacie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *